...

...

niedziela, 28 lutego 2016



Prolog


Trzask. Jedyne co w tamtym momencie słyszałam. Niesamowicie bolała mnie głowa, ale nie miałam pojęcia czemu. Nie potrafiłam zrozumieć co się właśnie dzieje. Nie umiałam nic zrobić. Ta droga... była jakaś dziwna, ale mimo to uparłam się by tamtędy jechać, bo przecież Google oznaczyło ją jako trasę z widokami. Jedyną rzeczą jaką wtedy widziałam była straszna i okrutna ciemność. Więcej grzechów nie pamiętam. Nie wiem co było dalej.Przypominam sobie tylko karetki, policję roztrzaskany samochód i... worki. Nie mogę się mylić, nie znowu. Na pewno je widziałam.


Rozdział I


 -Halo, proszę otworzyć oczy. Jest pani już przytomna. - usłyszałam denerwujący głos, który przeciągał sylaby w najgorszy sposób jaki tylko mógł. Tak bardzo chciałam go wtedy wyłączyć i nie musieć słyszeć. Starałam się otworzyć te cholerne oczy, ale bez skutku. 

 -W-worki. - powiedziałam z wielkim trudem. 
 -Słucham? Jak się pani czuje? Ile widzi pani palców? Czy wie pani gdzie pani jest? - zaczął zadawać mi coraz więcej bezsensownych pytań, które niesamowicie mnie irytowały i najchętniej bym mu przyłożyła. 
 - Ja... - czułam się fatalnie. Nigdy nie czułam się gorzej. - Dobrze, ale... 
 - To wspaniale, że jest już lepiej. Zaraz zawołam pielęgniarkę. - uciął mi w pół zdania. -Proszę się stąd nie ruszać. - uprzedził. 
Pff... Tak jakbym dała radę. W tym momencie nie mogę nawet całkiem otworzyć oczu, a co dopiero zwiewać spod kroplówki. Co za bzdura. - pomyślałam. Dałam sobie spokój z rozmyślaniem o tym czy faktycznie jestem pod kroplówką czy może nawet nie jestem w szpitalu, bo przypomniałam sobie o workach. Co dziwne, nie czułam nic. Przeczuwałam co się stało, odpowiedź była tylko jedna, ale do cholery. Nie czułam kompletnie nic. Zamknęłam oczy. i skupiłam się na czekaniu na tę pielęgniarkę, której albo po prostu się nie śpieszyło, albo to mój czas nagle zaczął płynąć wolniej. Po jakiś pięciu minutach, a może pięciu godzinach usłyszałam spokojny, milej brzmiący w porównaniu do poprzedniego głos.
-Wezwał mnie pan doktor. Podobno czuje się pani lepiej. -powiedziała, prawdopodobnie wyczekiwana pielęgniarka.
Ja nie odpowiedziałam jej kompletnie nic, ale ona nadal czekała. Nie była taka niecierpliwa i denerwująca jak doktor. 

 -Nie. - wykrztusiłam. -Nie czuję się lepiej. Ja... nic nie czuję. wypaliłam. 
 - Rozumiem. Wiem, co masz na myśli, ale musisz pamiętać, że chodzi tutaj o... 
 -Worki. - tym razem ja przerwałam mojemu rozmówcy. -Proszę... - czułam się tak beznadziejnie. - Powiedz mi. - otworzyłam oczy i spojrzałam na pielęgniarkę. Miała jasne blond włosy spięte w luźny kok. Podobnie jak ja, tylko, że ja jestem brunetką. Wyglądała na około 40 lat i była bardzo zadbana. Przypominała mi moją mamę..., ale wtedy skupiałam się tylko na tym, co mi wtedy odpowie. 
-Powinnaś poczekać na psychologa. - powiedziała po długim namyśle. Zawiodła mnie jej odpowiedź. 
- Nie. Chcę to usłyszeć od osoby, której za to nie płacą. Od osoby, która... nie będzie wmawiać mi jakiś anegdotek, których nauczyła się na studiach. Chcę to usłyszeć od pani. - oznajmiłam. 
 - Tak mi przykro. - powiedziała po czym zasłoniła oczy dłonią.
                                                                                                   
                                
                                CDN                         
                                                                        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz